6 maja 2012

Gdybym ci kiedyś powiedziała...-Judy Budnitz

Tytuł: Gdybym ci kiedyś powiedziała...
Autor: Judy Budnitz

Ocena:4/6

Oficjalny opis książki:

"Matka nauczyła mnie robić na drutach i na szydełku, przekazała mi swoją wiedzę o korzonkach i ziołach – roślinach na mdłości, na przeczyszczenie, na przywidzenia. Ari był moim nieodłącznym towarzyszem. Niebywale silny jak na swój wiek, ale bezmyślny, wpadał często na ściany albo do studni. Kiedy szedł do wsi, musiałam z nim iść i pilnować, żeby nie zniszczył własności sąsiadów. Jak tylko zobaczyłam, że wyciąga rękę do gęsi czy jagnięcia, łapałam go za ucho i odciągałam. Niedługo jednak tak urósł i zmężniał, że gdy ciągnęłam go za ucho, potrafił zwalić mnie z nóg jednym potrząśnięciem głową."

Moja opinia o książce:

 „Gdybym ci kiedyś powiedziała” Judy Budnitz to magiczna podróż przez świat kobiecych marzeń, emocji, pragnień, zabobonów, przez świat widziany oczami kobiety. Magia powieści Budnitz, chociaż wydaje się wynikać jedynie z przesądów i zaściankowego myślenia niewiast sprzed kilkudziesięciu lat, jednakże dotykając najdelikatniejszych i najgłębiej skrywanych strun kobiecości, wciąga czytelnika w snutą przez cztery pokolenia bohaterek opowieść o rodzinnej historii.
Prawdopodobnie rodzaj męski nie będzie usatysfakcjonowany propozycją literacką Budnitz i nie zgodzi się z opinią zawartą w recenzji. Powiem szczerze, że takiego stanu rzeczy wręcz oczekiwałabym, gdyż w moim odczuciu „Gdybym…” to powieść napisana przez kobietę, o kobietach i dla kobiet. Bo czyż mężczyzn interesują niewieście chandry i depresje, damskie plotki i zawiści, marzenia panienek, matek i żon, troski i kłopoty ciężarnych, bóle menstruacyjne, udręki wychowywania, sprzątania, gotowania…? Zapewne i świat czytelniczek nie zainteresowałby się powyższymi tematami, gdyby nie pikanteria i tajemniczość, jaką okrasiła te zwyczajne sprawy autorka powieści, gdyby nie fakt, że z szarej prozy życia Budnitz wydobyła magiczną przestrzeń kobiecości.
Z kart „Gdybym…” płynie również smutne przesłanie. Pomimo buntu młodego pokolenia przeciwko staremu, pomimo zaklinania się córek, że nie będą żyły jak ich matki, wnuczek, że nie popełnią błędów babek, pomimo zmian społecznych, które otwierają wciąż nowe możliwości przed kobietami, kolejne generacje niczym zahipnotyzowane czy też genetycznie zaprogramowane wstępują w ślady wydeptane przez przodków. Póki są to ślady prowadzące do szczęścia, życie toczy się spokojnie i bez pytań. Kiedy jednak córka idzie za matką wprost do przepaści, wnuczka zamyka się w klatce babki, wtedy rodzi się pytanie - dlaczego? Co nas pcha w objęcia bólu, smutku, samotności? Co ogłupia nasze umysły tak, że stają się niezdolne do wykorzystania błędów poprzedników? Budnitz nie daje odpowiedzi na powyższe pytania, a jedynie ukazuje ową wielopokoleniową pielgrzymkę niewiast, idących gęsiego w stronę zrozumienia samych siebie, zrozumienia własnej kobiecości.
Sensem lektury „Gdybym…” jest właśnie poszukiwanie owego jądra kobiecości wspólnego wszystkim niewiastom i charakterystycznego dla mnie w szczególności. Stąd polecam powieść Budnitz głównie czytelniczkom, chociaż nie zniechęcam i czytelników, być może pomoże im ona w głębszym poznaniu swoich życiowych towarzyszek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz