Tytuł: Mroźnym świtem apokalpisy
Autor: Andrzej Rekiel
Czas czytania: 3 dni
Wydawnictwo: Salwator
Ocena: +3/6
Moja recenzja książki:
Książka Andrzeja Rekiela pod tytułem
„Mroźnym świtem apokalipsy”to tak zwany „political fiction”,
z którym po raz pierwszy miałam do czynienia.
Akcja powieści toczy się w nowym
demokratycznym państwie. Główny bohater to Lucjan Bażant. Jednak
dużą rolę odgrywa również premier państwa,którym kieruje
głównie pycha. Jest on owładnięty żądzą kariery i sławy. Jego
celem jest dojście do upragnionego celu,nawet po trupach. Pewnego
dnia wyraża on zgodę na bardzo tajną operację w historii służb
specjalnych. Jak później się okaże jest ona skomplikowana i
niebezpieczna. Za wykonanie całej misji odpowiada oficer Urzędu
Policji i Państwowych Tajemnic. Jednak nie wszystko idzie zgodnie z
planem pana premiera. Na świecie zaczyna dziać się coś dziwnego.
Dochodzi do dramatycznych wydarzeń,które mogą doprowadzić do od
dawna zapowiadanej apokalipsy.
Czy ludziom odpowiedzialnym za całą
misję uda się zapobiec apokalipsie? Jaką rolę odegra tutaj Lucjan
Bażant? Kim on tak naprawdę jest i za co jest odpowiedzialny? Jakie
decyzje podejmie premier? Czy władza i chęć zrobienia kariery
przyćmią mu dobro ludzi? Czy nadejdzie zapowiadana apokalipsa? A
może uda się jej zapobiec? Jak zakończy się cała historia?
Odpowiedź na te i inne pytania
znajdziecie w powieści Andrzeja Rekiela pod tytułem „Mroźnym
świtem apokalipsy”.
Po książkę sięgnęłam z czystej
ciekawości,gdyż bardzo zaintrygował mnie tytuł. Lubię czytać
książki o apokalipsie i innych tym podobnych rzeczach. Jednak muszę
przyznać,że tą książką się odrobinę rozczarowałam.
Spodziewałam się czegoś innego i szczerze mówiąc więcej sobie
obiecywałam po tym tytule. Autor przedstawia nam tutaj nowo
powstałe państwo demokratyczne,w którym to władze pełni
owładnięty żądzą kariery premier. Nie liczy się on z nikim i
niczym. Nie obchodzą go ludzie i to jakie skutki może przynieść
tajemnicza misja. Muszę przyznać,że dla mnie postać premiera była
bardzo dziecinna i infantylna. Przypominał mi momentami takie
dziecko które jak nie dostanie tego czego chce to się obrazi. Dla
mnie ta postać była bardziej komiczna niż poważna. Na pewno nie
przedstawiała premiera prawdziwego państwa,który troszczy się o
kraj i ludzi,którzy mu zaufali. Cała historia jak dla mnie była
odrobinę naciągana,a momentami naprawdę przekoloryzowana. Mimo
tego dopisku na okładce „political fiction” nie przypadła mi
ona do gustu.
Podsumowując to czy sięgniecie po te
książkę zależy tylko i wyłącznie od Was. Ja się odrobinę
rozczarowałam,bo spodziewałam się naprawdę ciekawej akcji,która
mnie wciągnie bez reszty. Ja nie będę się starała Was do niej
przekonać,ani Wam jej odradzać.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Salwator.
political fiction?! :) oto coś nowego! :) Chyba jednak nie dla mnie... tym bardziej, że ocena tylko 3/6 :) ale tytuł za pewne też by mnie przyciągnął do lektury :)
OdpowiedzUsuńCiekawe...
OdpowiedzUsuńraczej nie dla mnie :) Ale poprzednia recenzja interesująca, więc już lecę ją czytać :)
OdpowiedzUsuń